środa, 5 czerwca 2013

Miejscówka przy Różanej

  Często pytacie mnie jak to robię, w jaki sposób udaje mi się odnajdywać takie fajne miejscówki. Zazwyczaj skromnie odpowiadam Wam, że przypadkiem, że niechcący, że wystarczy się rozglądać dookoła, no że generalnie zero w tym mojej zasługi. Odnieść można wrażenie, że kozackie miejscówki są pospolite jak psie kupy na chodniku i wystarczy się przejść na spacer, żeby się na jakąś natknąć. Oczywiście sytuacja wygląda zgoła inaczej. Wytyczanie alkoturystycznych szlaków to zadanie daleko bardziej wymagające niż mogłoby się wydawać. Wymagające wytrwałości, spostrzegawczości, nieraz odwagi, a przede wszystkim pedantycznej wręcz dokładności. Ominięcie jednej króciutkiej uliczki, czasem podarowanie sobie jednego podwórka, jednej otwartej bramy może oznaczać przegapienie celu całej wyprawy. Przykład pierwszej, skatalogowanej miejscówki na Wildzie był dla mnie potwierdzeniem tego właśnie prawidła. 
     


  Dobre dwie godziny krążyłem rowerem po Wildzie, bezskutecznie starając się znaleźć odpowiednie miejsce do strzelenia sobie popularnej marki piwka typu radler. Byłem już gotowy spisać na straty całą wycieczkę, a właściwie to byłem już gdzieś w okolicach Św. Marcina, kiedy coś tchnęło mnie żeby zawrócić. - Na całej Wildzie musi być przecież jakaś miejscówka - pomyślałem.  


  Szyld "Zakaz wstępu. Grozi zawaleniem" na starej ruderze to na pewno dobrze rokujący znak. - Kłódka z anarchią - jeszcze lepiej. Ale kiedy zobaczyłem dziurę w siatce, a za nią wydeptaną wgłąb posesji ścieżkę, wiedziałem już, że jestem w domu. Przypiąłem obok rower kłódką bez anarchii i wbiłem do środka.




  Z początku myślałem, żeby o tym nie wspominać, że ten fakt zburzy cały obraz tej pięknej miejscówki wyłaniający się z tych zielonych zdjęć. Byłoby to jednak trochę nie fair wobec Was i trochę przeciw mojej etyce, hołdującej rzetelnemu dziennikarstwu. Chodzi o to, że to miejsce upodobali sobie na obowiązkowe spacery właściciele psów. Nie wiem czy bezwzględnie wszyscy tak robią, ale kilka tych kup po drodze zaobserwowałem, dlatego trzeba trochę uważać. W sumie, to nawet taka fajna ciekawostka  z tymi kupami, i wcale nie przeszkadza bo pieski jakoś wiedzą, żeby załatwiać się daleko od tego miejsca gdzie można sobie posiedzieć. 



  - Panowie, jak nazywacie to miejsce?
  - Po prostu, miejscówka (...)
  - To jest fajne miejsce. Policja tu nie przyjeżdża (...)
  - Częstuj się fistaszkami młody!

  Czy coś jeszcze? Może małe sprostowanie na temat wstępu, gdyby ktoś nie wyczuł żartu. Oczywiście, że miejscówkowanie to żadna wiedza tajemna, wymagająca nie wiadomo jakich umiejętności od zainteresowanych. Ośmielę się nawet stwierdzić, że miejska alkoturystyka to prawdopodobnie najmniej wymagająca zajawka/hobby/pasja na świecie. Jedyne czego trzeba, oprócz chwili wolnego czasu, to trzeba mieć czasami ochotę napić się piwka gdzieś, gdzie nie płaci się za wstęp. Zachęcam!

  Standardowo mapka ze wskazówkami dotarcia.


Pokaż Mapa miejscówek na większej mapie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz